niedziela, 1 września 2013

Ósemka



Poranna toaleta i poranny rytuał w formie biegania zaliczony więc pora teraz na śniadanie. Zalałam płatki mlekiem i wzięłam telefon z szafki nocnej, aby móc w końcu zadzwonić do Matta, bo ciekawość już mnie zżerała od środka. Już po kilku sygnałach odebrał
-Cześć Emi, co tam?- usłyszałam z drugiej strony słuchawki
-Cześć, to ja pytam co tam?- zaśmiałam się
-A Ty! Gdyby nie to, to nie zadzwoniłabyś do mnie, no wiesz co, właśnie wydało się.- zaśmiał się- teraz nie wiem czy ta propozycja jest aktualna- wiedziałam, że właśnie w tym momencie oczy mu się błyszczą ze śmiechu
-Oj nie marudź, dobrze wiesz że i tak Cię kocham- uśmiechnęłam się- a więc mów o tej propozycji
-No dobra już mówię, bo nie wiele mam czasu na rozmowę.
-A więc?
-Chodzi o to, że za 5 dni będę w Polsce- zaczął ale mu przerwałam
-Będziesz w Polsce- krzyknęłam
-Cicho, nie przerywaj- skarcił mnie
-Będę w Polsce na meczu charytatywnym ze Skrą i jeśli tylko chcesz możesz przyjechać to się spotkamy, bo nie będę miał inaczej jak. Mecz będzie w Bełchatowie, więc jak?
-No jasne! Przyjadę, na pewno przyjadę!- krzyknęłam uradowana, bo tak się stęskniłam za przyjmującym
-To fajne, załatwię Ci koszulkę, oczywiście moją z Zenitu- zaśmiał się
-No jasne, nawet innej nie chcę- uśmiechnęłam się
-A druga?
-Wiedziałem, że jesteś strasznie zachłanna- zaczął się śmiać
-Spadaj co?
-Dobra, dobra już się nie śmieje, ale o drugiej dowiesz się w takim razie na meczu, a teraz muszę kończyć. Więc do zobaczenia za 5 dni w Bełchatowie. Całuję
-Do zobaczenia- cmoknęłam do słuchawki i Anderson się rozłączył


Od momentu kiedy Matt powiedział mi o meczu, nie mogłam się na niczym skupić. Tęskniłam za nim bardzo, więc odliczałam dni do jego meczu i przyjazdu. Ustaliliśmy, że przyjadę dzień przed meczem, a on załatwi mi miejsce w hotelu. Oczywiście pochwaliłam się Miłoszowi, który strasznie mi zazdrościł znajomości z Mattem i uprzedziłam go o mojej nieobecności na fitnessie. Udało nam się w końcu wejść na kort i zagrać w tenisa. Długa przerwa od tego sportu wprawiła mnie w bóle ramion, ale to jest normalne, w końcu Miłosz był bardzo wymagającym partnerem.
-To co, do zobaczenie za 3 dni- uśmiechnął się kiedy staliśmy już pod moją klatką
-No tak- wyszczerzyłam się
-Jedź mi tam ostrożnie i daj znać jak dojedziesz już do hotelu
-Tak jest tato!- zaśmiałam się
-No bez przesady, po prostu będę się martwił i tyle- uśmiechnął się czule
-Trzymaj mocno kciuki za Skrę
-Za Skrę?- zdziwiłam się- chyba za Zenit, innej opcji nie ma- wystawiłam mu język
-No tak, zapomniałem, że Ty zawsze musisz być inna
-Pff inna to nie znaczy gorsza, a wyjątkowa- zaśmiałam się
-Ty to powiedziałaś- wytknął język w moją stronę
-Dobra, ja uciekam, bo jeszcze muszę się spakować, wziąć relaksującą kąpiel i zadzwonić po przyjaciółki, także trochę roboty mam
-To nie przeszkadzam, cześć- przytulił mnie, a ja dałam mu buziaka w policzek

Jak tylko wróciłam do mieszkania, wskoczyłam do gorącej wanny i włączyłam radio, aby chwilę odpocząć i zebrać siły przed jutrzejszą podróżą.
-Otwarte- krzyknęłam kiedy ubierałam się w pokoju
-To tylko ja- odpowiedziała Marlena
-Rozgość się, zaraz przyjdę tylko się ubiorę
-Jasne.

Chwilę później usłyszałam znowu dzwonek do drzwi, ale na szczęście Marlena je otworzyła.
-Cześć dziewczyny- przytuliłam i pocałowałam każdą z nich
-To co, jutro spotkanie z wielkim Mattem?- zaśmiała się Zuza
-O tak, wielki to on jest- zaczęłyśmy się śmiać
-No i Ty nam wmawiaj, że nic Was nie łączy jak widać jaka jesteś podekscytowana- stwierdziła Marlena, a Zuza ją poparła
-Dziewczyny ile razy mam wam mówić, że to tylko przyjaciel, a ja po prostu się za nim stęskniłam
-Dobra dobra, niech Ci będzie.
-To co pakujemy- spytała Zuz
-Może zaczniemy od tego- wskazałam ubrania, po czym po godzinie walizka była zapełniona najważniejszymi rzeczami. Rano pozostało mi wrzucić jeszcze tylko kosmetyki.
Kiedy wróciłam z kuchni do salonu słyszałam jakieś szepty dziewczyn ale kiedy pojawiłam się obok nich, nagle umilkły.
-Co mnie znowu obgadujecie?
-Ciebie? No co Ty- odpowiedziała Marlena
-Szepczemy do małej Marceli- zaśmiała się Zuza
Przed 23 dziewczyny rozeszły się do siebie, a ja padłam zmęczona na łóżko. 






Po dłuższej nieobecności pojawił się kolejny rozdział ;) 
Tak jak już mówiłam, będę tutaj dodawać wcześniej po zakończeniu pierwszego bloga (który w szczególności opowiada o życiu Mai, siatkarze są znaczącą częścią jej życia. Opowiadanie jest pełne zaskakujących sytuacji, a przynajmniej staram się aby takie było, bo taki miałam tego plan, na pewno inne niż to) więc zapraszam na  http://serca-kolysanie.blogspot.com/ , gdzie zbliżam się już powoli końca :) lecz jestem troszkę zapracowana i rozdziały będą także dodawane z przerwami.

Zapraszam także na projekt nowego opowiadania. Jak na razie są tam tylko ujawnieni bohaterowie. Prolog będzie tuż po zakończeniu serca-kołysanie a na dalszy ciąg wydarzeń będziecie musieli poczekać do października. Także zapraszam wszystkich chętnych na zapoznanie się, a także proszę o wstępną opinię co do planowanego opowiadania http://what-shall-i-do-with-my-life.blogspot.com/


Zapraszam także do komentowania tutaj :) 

pozdrawiam i ściskam ;** 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Siódemka



W końcu dzisiaj jest ten dzień, kiedy mogę ćwiczyć na fitnessie. Jest to jedna z moich ulubionych form ćwiczeń. Jako, że pogoda jak na wiosnę w Polsce jest bardzo ciepła założyłam odpowiednie ubranie, spakowałam strój na ćwiczenia do torby i kilkanaście minut przed 17 siedziałam już w samochodzie ówcześnie zamykając drzwi. Zaparkowałam na pobliskim parkingu i ruszyłam w stronę klubu.
-Czy tutaj nikt nie potrafi chodzić?!- podniosłam zirytowana głos na osobę, która we mnie wpadła, przypominając sobie sytuację ze Zbyszkiem
-Przepraszam, śpieszę się, a i tak jestem już spóźniony- usłyszałam w odpowiedzi i podniosłam wzrok w górę
-Ja też przez Ciebie- spojrzałam niemiło- dzięki ale poradzę sobie- powiedziałam oburzona, odrzucając jego pomocną dłoń, która miała pomóc mi wstać i sprawnie otrzepałam spodnie.
-W ramach przeprosin kawa o 19 w tej kawiarni?- uśmiechnął się i wskazał proponowane miejsce
-Zastanowię się- uśmiechnęłam się zadziornie- ale niczego nie obiecuję- odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę samochodu, przypominając sobie o torbie, która została w aucie. Kiedy już wracałam, jego już nie było. Chwilę po 17 wpadłam do hali i spóźniona usiadłam z tyłu, aby nie zwracać uwagi na siebie, jednak zostałam zauważona.
-Panią spóźnialską zapraszam do przodu, bo tam z tyłu nic nie słychać- zaśmiał się, a ja wiedziałam że już gdzieś słyszałam ten głos. Kiedy tylko pojawiłam się bliżej już nie miałam wątpliwości kim jest ta osoba. Popatrzyłam  się na niego, a on uśmiechnął się na mój widok. Po krótkim wstępie organizacyjnym, podał nam plan zajęć i ruszyliśmy w stronę szatni, żeby się przebrać do ćwiczeń. Poznałam kilka dziewczyn, a niektórym to się w ogóle dziwiłam, że tutaj są, bo nie wyglądają na takie co lubią wysiłek, no i się nie pomyliłam. Już po kilku minutach zajęć były wyczerpane, więc gdyby nie to co usłyszałam, dziwiłabym się co tutaj robią. Tak, jedna z drugą strasznie zachwycały się Miłoszem, ok. rozumiem przystojny chłopak, ale takich lasek to ja nie cierpię. Po godzinnych ćwiczeniach poszłam do szatni, aby wziąć prysznic i przebrać się w normalne ubrania. I tak parę minut po 19 wyszłam z budynku, kierując się do samochodu. Wszystko byłoby ok, gdyby nie postać, która stała obok mojego auta.
-Jeszcze o czymś zapomniałeś?- zwróciłam się do owej postaci
-Ja nie, ale chyba Ty tak- uśmiechnął się, nie powiem, uśmiech to miał świetny
-Ja?- spytałam i skrzywiłam brwi
-Jest już po 19, a stolik czeka- wyszczerzył się
-A o to Ci chodzi- zaśmiałam się- mówiłam, że się zastanowię
-No właśnie, więc czekam-  puścił mi oczko i po raz kolejny się uśmiechnął- Miłosz jestem- wyciągnął do mnie rękę
-To już wiem, Noemi- odwzajemniłam uścisk
-Noemi? Niespotykane imię
-A i owszem, to co idziemy czy mam jechać do domu?- kiwnęłam głową na kawiarnię
-Idziemy idziemy- uśmiechnął się i szliśmy obok siebie.
Po kilku minutach byliśmy już w środku. W związku z tym, że było przed 20 zamówiłam czarną herbatę i karpatkę, zresztą mój towarzysz zamówił to samo. Mimo tego, że kawiarnia z zewnątrz nie wyglądała za dobrze, tak wystrój w środku był przytulny. Miłosz to bardzo sympatyczny chłopak i okazało się, że tak jak ja lubi sport. Kilka minut przed 22 wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się.
W środę odwiedził mnie tata. Był bardzo szczęśliwy widząc mnie uśmiechniętą, a także podziwiał moje mieszkanie. Niestety w czwartek musiał już wyjechać, ale obiecał mi, że będzie odwiedzał mnie tak często jak tylko będzie mógł.
Dalsze dni wyglądały podobnie. W poniedziałki i czwartki chodziłam na fitness, a między czasie spotykałam się z przyjaciółmi i Miłoszem. Polubiliśmy się i miło spędzaliśmy czas. Oboje lubimy tenis, więc postanowiliśmy, że będziemy chodzić wspólnie grać.  Marlena, Zuza i Jenny zabrały mnie na mecz swoich chłopaków, jak się okazało był to finał, który Resovia wygrała, jak mówiły po raz 2 z rzędu, więc cieszyłam się razem z nimi.
-Emi, wiesz, że za tydzień wyjeżdżamy?- spytała mnie Jenny, kiedy przyszła do mnie w odwiedziny
-Za tydzień? Dlaczego tak szybko?- spytałam zdziwiona a zarazem smutna
-Skończył się sezon ligowy, a Paul ma dwa 16 dni wolnego przed zgrupowaniem, postanowiliśmy jeszcze trochę zostać tutaj, a później gdzieś pojedziemy na wakacje odpocząć, żeby miał siły na sezon reprezentacyjny- tłumaczyła mi przyjaciółka
-A kiedy wrócicie?- spytałam smutna
-Dopiero na jesień, ale będziemy się widywać na meczach, będą w Polsce to przyjadę z Paulem- uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
Jeszcze długo rozmawiałyśmy, a później dołączyła do nas Zuza i Marlena. Strasznie się zżyłam z dziewczynami.

Rano obudził mnie straszliwy hałas dzwonka do drzwi, zerwałam się, w przelocie zerknęłam na swoje odbicie w lustrze i w koszuli nocnej okrytej szlafrokiem otworzyłam drzwi.
-Miłosz? Co Ty tutaj robisz? Czemu mnie budzisz?- zdziwiłam się widokiem owego człowieka
-Śniadanie przyszło- pomachał mi torbą ze świeżymi drożdżówkami
-Dzięki- uśmiechnęłam się i zaprosiłam go do środka- chcesz coś do picia?
-Kawy jeśli możesz- wyszczerzył się
-Nie ma problemu- zalałam czajnik i wstawiam na kuchenkę- jak się zagotuje to zalejesz, ja idę się przebrać, bo tak nie będę chodzić
-Mi to nie przeszkadza- poruszał brwiami
-Oj Miłek, ja wszystko widzę- skomentowałam i zaczęliśmy się śmiać.
Przebrana i najedzona pozmywałam naczynia
-Dobra, a tak na poważnie, powiedz mi co Cię do mnie sprowadza o 8 rano?
-Zapomniałaś, jak zwykle zapomniałaś, wiedziałem- zaśmiał się
-Nie zapomniałam- spojrzał się na mnie krzywo- no dobra zapomniałam, możesz mi przypomnieć?
-Obiecałaś mi, że pojedziesz dzisiaj ze mną do sklepu wybrać farbę, bo chcę odświeżyć mieszkanie
-A no tak- stuknęłam się w głowę- całkowicie mi wyleciało
-Ty uważaj, nie bij się tak mocno, bo resztki mózgu Tobie wypłynął- zaczął się śmiać i pokazał mi język
-Bardzo śmieszne, jak jesteś taki mądry to zaraz pojedziesz sam.
-Dobra już dobra- podniósł ręce w geście poddania się.  
Szybko się umalowałam drapnęłam torebkę z szafki i po kilku minutach jechaliśmy początkowo do mieszkania Miłosza, a później po farbę. Nie wiem, po co on w ogóle mnie wołał do tego sklepu, jak na koniec i tak wybrał tą, która to jemu się podobała, no ale co ja miałam do gadania, to jego mieszkanie i będzie takie jakie chce. Po drodze obiad w jakiejś restauracji, a później wzięliśmy się za malowanie mieszkania. Obiecałam więc musiałam mu pomóc. Dał mi swoją bluzkę i jakieś spodnie robocze z szelkami, po czym wzięliśmy się za robotę.
-Podasz mi ten mniejszy pędzelek?- spytałam
-Teeen?- przeciągnął samogłoskę i przejechał mi po nosie farbą.
-Przegiąłeś!- krzyknęłam, nawet nie wiedział, że tym wywołał wojnę- poddaj się albo zginiesz!- wymierzyłam pędzlem w jego stronę
-Ani mi się śni- znowu przejechał mi po twarzy i zaczął uciekać, więc czym prędzej ruszyłam na nim. Jakimś trafem, z prawie całego wiaderka farby, zostało jej tylko trochę na dnie, natomiast ja, byłam umalowana na szaro, zresztą Miłosz też.
-Dobra, zgoda, bo trzeba to skończyć, jutro trening więc muszę odpocząć- uśmiechnęłam się i wzięliśmy się za robotę.
Szybko się uwinęliśmy z tym pokojem, dlatego przeszliśmy jeszcze do drugiego, który był o wiele mniejszy.
-Dzięki za kolację, do jutra- podeszłam i pocałowałam Michalskiego w policzek
-To ja dziękuję za pomoc- uśmiechnął się i wyszłam z mieszkania, uprzednio zmywając z siebie farbę.

Przed snem wzięłam wieczorną toaletę i spojrzałam na telefon, na którym widniała jedna wiadomość od Matta.
„Cześć :* mam dla Ciebie propozycję, a nawet dwie, zadzwoń to wszystko Ci powiem, tęsknię M. :*”
Zmęczona szybko usnęłam.




Przepraszam, najmocniej przepraszam, za tak długą nieobecność, wiem, że rozdział miał pojawić się w sobotę, ale zwyczaje nie miałam czasu. Wczoraj miałam małe przyjęcie w domu, a za tym idzie duże zamieszanie. Jeszcze we wtorek mój przyjaciel mnie odwiedził, którego dość długo nie widziałam i tak wyszło. Jeszcze raz przepraszam bardzo. 
Od razu mówię, że tutaj i tak bardzo często rozdziały pojawiać się nie będą. Na pierwszym planie jest  http://serca-kolysanie.blogspot.com/ . Jeśli tam skończę tutaj będą pojawiać się częściej, chociaż postaram się na tym blogu dodawać i tak, tak często jak tylko będę mogła ;) 

PRZEPRASZAM! :* 

zapraszam także na zapoznanie się z bohaterami na nowej historii, która ruszy bo zakończeniu kołysania serca http://what-shall-i-do-with-my-life.blogspot.com/

jeśli są jakieś błędy, także przepraszam


zapraszam do komentowania ;) 
ściskam :*** 

czwartek, 8 sierpnia 2013

Informacja :)

Nowy rozdział dodam dopiero w sobotę...
Wszystko dlatego, że mam dużo pracy, a mało czasu, a do tego mam problemy z ciśnieniem.
Obiecuję, że wszystkie zaległości jakie tylko się pojawiły i pojawią nadrobię w weekend :) 
Jeszcze raz przepraszam, ale siła wyższa :) 

ściskam mocno sassy19 :* <3

środa, 31 lipca 2013

Szóstka


Następnego dnia znowu wstałam późno, bo koło godziny 10, a jak na mnie to naprawdę późno, ale wszystko spowodowane jest tym, że mam cudowną sypialnie,
która jak dla mnie jest najlepszym miejscem w moim domu i mogłabym tam leżeć godzinami. Po porannym rytuale w łazience, zrobiłam śniadanie i postanowiłam uczesać włosy w niedbałego warkocza, lekko pomalowałam oczy, założyłam koszulkę
bo pogoda za oknem była świetna, jedne z moich ulubionych jeansów, wygodne buty 
i byłam prawie gotowa do wyjścia. Na koniec założyłam bejsbolówkę
na głowę, torbę na ramię i z uśmiechem na ustach wyszłam z mojego cudownego mieszkania. Uwielbiam przebierać w ubraniach, a bejsbolówki były moim ulubionym nakryciem głowy.
Ruszyłam na miasto w poszukiwaniu mojego celu.
-Witam Panią w naszym fitness klubie, w czym mogę pomóc?- wyrecytowała swoją regułkę uśmiechnięta Pani
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się- chciałabym się zapisać na fitness
-Rozumiem, a do kogo Pani by chciała?
-A jaki mam wybór?
-Pani Małgorzata Tolak, Pani Beata Krystek albo Pan Miłosz Michalski- uśmiechnęła się
-Wie Pani co, nie mam pojęcia, a kogo Pani poleca?- dopytwałam
-Oj przepraszam, chyba nie ma Pani wyboru, u Pana Miłosza jest ostatnie miejsce na liście
-No dobrze, niech będzie zgadzam się- uśmiechnęłam się szczerze- od kiedy zaczynamy?
-Od następnego tygodnia, Pan Miłosz sobie życzył, żeby się stawić w poniedziałek o godzinie 17, jeszcze proszę o Pani dane
-Ok, będę. Noemi Kulczycka.
Zostawiłam jeszcze adres i numer telefonu, ponieważ były potrzebne do wypełnienia jakiegoś formularza i karty członka klubu, ładnie podziękowałam i wyszłam na świeże powietrze.
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Codziennie widziałam się z Marleną, kiedy Zbyszek wychodził do pracy, wtedy bardzo dużo rozmawiałyśmy. Szczerze mówiąc bardzo ją polubiłam i zaczęłyśmy się zaprzyjaźniać. Któregoś dnia powiedziałam jej o tym wszystkich co się wydarzyło, mimo tego, że znamy się krótko ufam jej. Jest ona raczej ostatnią osobą z tego grona, która dowiedziała się o mojej przeszłości.
W końcu spotkałam się z moją Jenny i Paulem, zaszczycili mnie obecnością w moim mieszkaniu. Nareszcie miałam najbliższe osoby przy sobie. No może nie wszystkie, bo brakowało mi Matta i mojego taty, ale niestety nie można mieć wszystkiego.
Spotykałam się też z Zuzą, w końcu musiałyśmy nadrobić ten stracony czas, kiedy byłyśmy od siebie daleko. Codziennie też z rana biegałam, bo odkąd tutaj jestem strasznie zaniedbałam mój sportowy tryb życia. Chciałam się też zapisać na tenisa, ale powiedzieli mi tam, że mają pary i muszę sobie znaleźć kogoś z kim będę przychodzić.
I tak minęło mi kilka dni. A dzisiaj jest już sobota, czyli minął tydzień od kiedy zamieszkałam tutaj. Jak zwykle z samego rana nałożyłam dresy, na nogi jedne z wygodniejszych sportowych butów i przemierzałam uliczki. Małe rozciąganie na ławce przed klatką schodową i już spokojnie mogę wejść po schodach na swoje piętro, bo po co jeździć windą, jak chodzenie zdrowsze. Tak, może jestem dziwna, ale lubię prowadzić zdrowy tryb życia. Fast Foody? Owszem jadam, ale nie często. Cola? Nie dziękuję, najwyżej zwykłą wodę niegazowaną albo jakiś sok. Kiedy wchodzę do mieszkania, biorę prysznic, długi, nie śpieszę się, bo nie ma takiej potrzeby, potem wychodzę w ręczniku nie do końca osuszona, a z włosów po plecach spływają jeszcze krople wody. Otwieram paczkę otrębów owsianych, wsypuję do miski, dodaję do tego owoce i dolewam jogurtu owocowego. Zawsze rano moje śniadanie zawiera owoce lub warzywa. Tak  się przyzwyczaiłam.  Włączam radio i zajadam się moim śniadaniem cicho podśpiewując. Po skonsumowaniu, w końcu naszła pora za szykowanie przekąsek na dzisiejszy wieczór, bo już za parę godzin zacznie się parapetówka. Kiedy zaczęłam się za robienie sałatki wielowarzywnej usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O cześć Lena- ucałowałam policzek przyjaciółki, tak, mało się znamy, ale mogę spokojnie tak ją nazwać- co tam?
-Jak to co? Zbyszek w pracy, a pomoc Ci się przyda- wyszczerzyła się
-Jesteś kochana- przytuliłam ją- masz cudowną mamusię słoneczko- schyliłam się i powiedziałam do brzuszka Leny po czym pogłaskałam, a blondyna się zaśmiała.
-Już się tak nie podlizuj i tak Ci pomogę- wytknęła mi język i zaczęłyśmy się śmiać.
Po chwili wzięłyśmy się za szykowanie koreczków, sałatek, upiekłyśmy skrzydełka, a na koniec pokroiłyśmy wędlinę. Dużo tego nie trzeba, bo grono gości jest małe. Marlena ze Zbyszkiem, Zuza z Piotrkiem, Paul z Jenny, więcej osób nie znam. Swoją drogą mam nadzieję, że moim znajomi się polubią.
-Pomóc Ci ustawić stół?- zapytała Lena
-Wiesz co, zostały dwie godziny czasu- spojrzałam na zegarek w kuchni- a Ty i tak wystarczająco mi pomogłaś, Zbyszek mnie zabiję, że tak Cię wykorzystuję, wiesz jak on pilnuje żebyś się nie przemęczała, nawet mi kazał się Tobą opiekować- zaśmiałyśmy się, przypominając sobie zachowanie Zbyszka- idź się zbierać, ja już sobie poradzę.- uśmiechnęłam się -ciepły wieczór ma być dzisiaj, to co Ty na to, że ustawię wszystko na tarasie?
-No dobra, to jak chcesz, a z tarasem świetny pomysł- uśmiechnęła się – To do zobaczenia
-Dziękuję Ci, bo sama bym się nie wyrobiła, to do zobaczenia za dwie godziny- uściskałam ją po raz kolejny i wyszła. 
Od razu wzięłam się za ustawianie stołu na tarasie, cieszę się, że mam tam dużo miejsca. Kiedy wszystko było przyszykowane nadszedł czas na ubranie się. Założyłam wcześniej przyszykowany strój i czekałam na gości. Przed 19 pojawiła się Zuza z Piotrkiem, którzy usiedli na tarasie, zaraz po nich wszedł Paul z Jenny, którzy przyszli do kuchni, a kilka minut po 19 pojawił się Zbyszek z Marleną. Od Zuzy dostałam zegar ścienny, Marlen ze Zbyszkiem kupili mi kieliszki na wino, natomiast Paul z Jenny antyramę ze zdjęciami z USA.
-Zibi? Paul? Co wy tutaj robicie? –krzyknął zdziwiony Piotr oczywiście po angielsku, kiedy zaczęli wchodzić na taras
-To wy się znacie?- powiedzieli razem Paul i Zbyszek
-Właśnie, znacie się?- wtrąciłam się
Była kupa śmiechu kiedy okazało się, że oni grają w jednym klubie i są siatkarzami, bo wiedziałam, że Paul jest siatkarzem a nigdy nie pytałam o pracę Zbyszka i Piotrka. Oczywiście wyśmiali mnie, że się nie domyśliłam, ale ile razy powtarzałam Zbyszkowi i Piotrkowi, że ich kojarzę to ani słowem nie powiedzieli mi, że są siatkarzami, a co więcej, że grają w reprezentacji Polski. Dziewczyny oczywiście też się znały, w końcu ich mężczyźni grają w jednych klubach. Jak dla mnie impreza świetna. Nikt się przy sobie nie krępował, rozmawialiśmy na różne tematy i śmialiśmy się ze wszystkiego, opowiadając różne kawały i śmieszne sytuacje, to z klubu, to z reprezentacji, to z życia. Nagle rozdzwonił się mój telefon więc postanowiłam odebrać.
-O cześć Matt- krzyknęłam szczęśliwa do słuchawki, w drugim moim ojczystym języku. Tak, byłam lekko wstawiona co nie uszło uwadze mojemu przyjacielowi.
-Cześć Emi, przeszkadzam.- stwierdził
-Nie skąd, po prostu robię parapetówkę, ale z Tobą zawsze porozmawiam, szkoda, że Cię tutaj nie ma, bo tęsknię.- szczerzyłam się do słuchawki jak głupia, ale tak działał na mnie alkohol i Matt
-Piłaś- stwierdził po czym zaczął się śmiać, a ja razem z nim
-Tak tylko troszeczkę- zaczęłam pokazywać palcami ile, ale przypomniało mi się, że przecież on mnie nie widzi, przyjaciele wybuchli śmiechem a ja razem z nimi.
-Co tam tak wesoło?- dopytywał- dużo Was tam jest? Jest Paul i Jenny?
-Jest kilka najbliższych osób, no i oczywiście oni też są- wyszczerzyłam się do przyjaciół
-Matt dzwoni?- zapytał Paul, a ja kiwnęłam mu twierdząco głową, wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni oprócz Dżej.
Porozmawiałam z nim jakieś 20 minut, żartując i mówiąc jak to za nim tęsknię, po czym zakończyłam rozmowę. Od razu zaczęły się pytania ze strony Zuzki i Marlen
-Czy dobrze zrozumiałam? Ty rozmawiałaś z Andersonem- zapiszczała wypita, podekscytowana Zuzka
-Tak Zuziu- uśmiechnęłam się
-I Ty to mówisz tak spokojnie?- wykrzyczała Marlen
-A jak mam mówić?- zaśmiałam się
-To Ty nie wiesz, że u nas w Polsce chyba wszystkie dziewczyny za nim szaleją- zaśmiała się Marlen
-Ty też?- spojrzał na nią złowrogo Zbyś
-Nie kochanie, ja mam Ciebie- przytuliła swojego chłopaka
-Dobra, prosto z mostu. Czy Ty chodzisz z Mattem?- wypaliła Zuzka, na co ja, z moimi przyjaciółmi ze Stanów wybuchliśmy śmiechem.
-Chyba żartujesz- śmiałam się nadal, skąd ten pomysł?
-Rozmawiałaś z nim, jakbyście co najmniej byli parą- uśmiechnęła się
- Zuz, przecież miałam brać ślub, więc logiczne jest, że Matt nie może być moim chłopakiem- śmiałam się nadal
-A może to dla niego uciekłaś sprzed ołtarza- wypalił Zbyszek i wbił we mnie oskarżenie
-Nie Zbysiu, nie dla niego, ale dzięki niemu- spojrzałam znacząco na przyjaciół
-To ja już nic nie rozumiem- skwitował Piotrek
-Może to i lepiej- zaśmiała się Jenny
Impreza skończyła się parę minut po 3, a ja już nie miałam siły sprzątać, dlatego szybko rzuciłam się na łóżko i usnęłam. 




Po dłuższej przerwie jestem tutaj, ale jak już mówiłam chyba kiedyś, tutaj będą rzadziej się pojawiały, bo jak na razie głównym celem jest mój pierwszy blog i skończenie go ;)  także, też na niego zapraszam  http://serca-kolysanie.blogspot.com/ 
komentarze miło widziane :) pozdrawiam ciepło :) :*