środa, 31 lipca 2013

Szóstka


Następnego dnia znowu wstałam późno, bo koło godziny 10, a jak na mnie to naprawdę późno, ale wszystko spowodowane jest tym, że mam cudowną sypialnie,
która jak dla mnie jest najlepszym miejscem w moim domu i mogłabym tam leżeć godzinami. Po porannym rytuale w łazience, zrobiłam śniadanie i postanowiłam uczesać włosy w niedbałego warkocza, lekko pomalowałam oczy, założyłam koszulkę
bo pogoda za oknem była świetna, jedne z moich ulubionych jeansów, wygodne buty 
i byłam prawie gotowa do wyjścia. Na koniec założyłam bejsbolówkę
na głowę, torbę na ramię i z uśmiechem na ustach wyszłam z mojego cudownego mieszkania. Uwielbiam przebierać w ubraniach, a bejsbolówki były moim ulubionym nakryciem głowy.
Ruszyłam na miasto w poszukiwaniu mojego celu.
-Witam Panią w naszym fitness klubie, w czym mogę pomóc?- wyrecytowała swoją regułkę uśmiechnięta Pani
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się- chciałabym się zapisać na fitness
-Rozumiem, a do kogo Pani by chciała?
-A jaki mam wybór?
-Pani Małgorzata Tolak, Pani Beata Krystek albo Pan Miłosz Michalski- uśmiechnęła się
-Wie Pani co, nie mam pojęcia, a kogo Pani poleca?- dopytwałam
-Oj przepraszam, chyba nie ma Pani wyboru, u Pana Miłosza jest ostatnie miejsce na liście
-No dobrze, niech będzie zgadzam się- uśmiechnęłam się szczerze- od kiedy zaczynamy?
-Od następnego tygodnia, Pan Miłosz sobie życzył, żeby się stawić w poniedziałek o godzinie 17, jeszcze proszę o Pani dane
-Ok, będę. Noemi Kulczycka.
Zostawiłam jeszcze adres i numer telefonu, ponieważ były potrzebne do wypełnienia jakiegoś formularza i karty członka klubu, ładnie podziękowałam i wyszłam na świeże powietrze.
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Codziennie widziałam się z Marleną, kiedy Zbyszek wychodził do pracy, wtedy bardzo dużo rozmawiałyśmy. Szczerze mówiąc bardzo ją polubiłam i zaczęłyśmy się zaprzyjaźniać. Któregoś dnia powiedziałam jej o tym wszystkich co się wydarzyło, mimo tego, że znamy się krótko ufam jej. Jest ona raczej ostatnią osobą z tego grona, która dowiedziała się o mojej przeszłości.
W końcu spotkałam się z moją Jenny i Paulem, zaszczycili mnie obecnością w moim mieszkaniu. Nareszcie miałam najbliższe osoby przy sobie. No może nie wszystkie, bo brakowało mi Matta i mojego taty, ale niestety nie można mieć wszystkiego.
Spotykałam się też z Zuzą, w końcu musiałyśmy nadrobić ten stracony czas, kiedy byłyśmy od siebie daleko. Codziennie też z rana biegałam, bo odkąd tutaj jestem strasznie zaniedbałam mój sportowy tryb życia. Chciałam się też zapisać na tenisa, ale powiedzieli mi tam, że mają pary i muszę sobie znaleźć kogoś z kim będę przychodzić.
I tak minęło mi kilka dni. A dzisiaj jest już sobota, czyli minął tydzień od kiedy zamieszkałam tutaj. Jak zwykle z samego rana nałożyłam dresy, na nogi jedne z wygodniejszych sportowych butów i przemierzałam uliczki. Małe rozciąganie na ławce przed klatką schodową i już spokojnie mogę wejść po schodach na swoje piętro, bo po co jeździć windą, jak chodzenie zdrowsze. Tak, może jestem dziwna, ale lubię prowadzić zdrowy tryb życia. Fast Foody? Owszem jadam, ale nie często. Cola? Nie dziękuję, najwyżej zwykłą wodę niegazowaną albo jakiś sok. Kiedy wchodzę do mieszkania, biorę prysznic, długi, nie śpieszę się, bo nie ma takiej potrzeby, potem wychodzę w ręczniku nie do końca osuszona, a z włosów po plecach spływają jeszcze krople wody. Otwieram paczkę otrębów owsianych, wsypuję do miski, dodaję do tego owoce i dolewam jogurtu owocowego. Zawsze rano moje śniadanie zawiera owoce lub warzywa. Tak  się przyzwyczaiłam.  Włączam radio i zajadam się moim śniadaniem cicho podśpiewując. Po skonsumowaniu, w końcu naszła pora za szykowanie przekąsek na dzisiejszy wieczór, bo już za parę godzin zacznie się parapetówka. Kiedy zaczęłam się za robienie sałatki wielowarzywnej usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O cześć Lena- ucałowałam policzek przyjaciółki, tak, mało się znamy, ale mogę spokojnie tak ją nazwać- co tam?
-Jak to co? Zbyszek w pracy, a pomoc Ci się przyda- wyszczerzyła się
-Jesteś kochana- przytuliłam ją- masz cudowną mamusię słoneczko- schyliłam się i powiedziałam do brzuszka Leny po czym pogłaskałam, a blondyna się zaśmiała.
-Już się tak nie podlizuj i tak Ci pomogę- wytknęła mi język i zaczęłyśmy się śmiać.
Po chwili wzięłyśmy się za szykowanie koreczków, sałatek, upiekłyśmy skrzydełka, a na koniec pokroiłyśmy wędlinę. Dużo tego nie trzeba, bo grono gości jest małe. Marlena ze Zbyszkiem, Zuza z Piotrkiem, Paul z Jenny, więcej osób nie znam. Swoją drogą mam nadzieję, że moim znajomi się polubią.
-Pomóc Ci ustawić stół?- zapytała Lena
-Wiesz co, zostały dwie godziny czasu- spojrzałam na zegarek w kuchni- a Ty i tak wystarczająco mi pomogłaś, Zbyszek mnie zabiję, że tak Cię wykorzystuję, wiesz jak on pilnuje żebyś się nie przemęczała, nawet mi kazał się Tobą opiekować- zaśmiałyśmy się, przypominając sobie zachowanie Zbyszka- idź się zbierać, ja już sobie poradzę.- uśmiechnęłam się -ciepły wieczór ma być dzisiaj, to co Ty na to, że ustawię wszystko na tarasie?
-No dobra, to jak chcesz, a z tarasem świetny pomysł- uśmiechnęła się – To do zobaczenia
-Dziękuję Ci, bo sama bym się nie wyrobiła, to do zobaczenia za dwie godziny- uściskałam ją po raz kolejny i wyszła. 
Od razu wzięłam się za ustawianie stołu na tarasie, cieszę się, że mam tam dużo miejsca. Kiedy wszystko było przyszykowane nadszedł czas na ubranie się. Założyłam wcześniej przyszykowany strój i czekałam na gości. Przed 19 pojawiła się Zuza z Piotrkiem, którzy usiedli na tarasie, zaraz po nich wszedł Paul z Jenny, którzy przyszli do kuchni, a kilka minut po 19 pojawił się Zbyszek z Marleną. Od Zuzy dostałam zegar ścienny, Marlen ze Zbyszkiem kupili mi kieliszki na wino, natomiast Paul z Jenny antyramę ze zdjęciami z USA.
-Zibi? Paul? Co wy tutaj robicie? –krzyknął zdziwiony Piotr oczywiście po angielsku, kiedy zaczęli wchodzić na taras
-To wy się znacie?- powiedzieli razem Paul i Zbyszek
-Właśnie, znacie się?- wtrąciłam się
Była kupa śmiechu kiedy okazało się, że oni grają w jednym klubie i są siatkarzami, bo wiedziałam, że Paul jest siatkarzem a nigdy nie pytałam o pracę Zbyszka i Piotrka. Oczywiście wyśmiali mnie, że się nie domyśliłam, ale ile razy powtarzałam Zbyszkowi i Piotrkowi, że ich kojarzę to ani słowem nie powiedzieli mi, że są siatkarzami, a co więcej, że grają w reprezentacji Polski. Dziewczyny oczywiście też się znały, w końcu ich mężczyźni grają w jednych klubach. Jak dla mnie impreza świetna. Nikt się przy sobie nie krępował, rozmawialiśmy na różne tematy i śmialiśmy się ze wszystkiego, opowiadając różne kawały i śmieszne sytuacje, to z klubu, to z reprezentacji, to z życia. Nagle rozdzwonił się mój telefon więc postanowiłam odebrać.
-O cześć Matt- krzyknęłam szczęśliwa do słuchawki, w drugim moim ojczystym języku. Tak, byłam lekko wstawiona co nie uszło uwadze mojemu przyjacielowi.
-Cześć Emi, przeszkadzam.- stwierdził
-Nie skąd, po prostu robię parapetówkę, ale z Tobą zawsze porozmawiam, szkoda, że Cię tutaj nie ma, bo tęsknię.- szczerzyłam się do słuchawki jak głupia, ale tak działał na mnie alkohol i Matt
-Piłaś- stwierdził po czym zaczął się śmiać, a ja razem z nim
-Tak tylko troszeczkę- zaczęłam pokazywać palcami ile, ale przypomniało mi się, że przecież on mnie nie widzi, przyjaciele wybuchli śmiechem a ja razem z nimi.
-Co tam tak wesoło?- dopytywał- dużo Was tam jest? Jest Paul i Jenny?
-Jest kilka najbliższych osób, no i oczywiście oni też są- wyszczerzyłam się do przyjaciół
-Matt dzwoni?- zapytał Paul, a ja kiwnęłam mu twierdząco głową, wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni oprócz Dżej.
Porozmawiałam z nim jakieś 20 minut, żartując i mówiąc jak to za nim tęsknię, po czym zakończyłam rozmowę. Od razu zaczęły się pytania ze strony Zuzki i Marlen
-Czy dobrze zrozumiałam? Ty rozmawiałaś z Andersonem- zapiszczała wypita, podekscytowana Zuzka
-Tak Zuziu- uśmiechnęłam się
-I Ty to mówisz tak spokojnie?- wykrzyczała Marlen
-A jak mam mówić?- zaśmiałam się
-To Ty nie wiesz, że u nas w Polsce chyba wszystkie dziewczyny za nim szaleją- zaśmiała się Marlen
-Ty też?- spojrzał na nią złowrogo Zbyś
-Nie kochanie, ja mam Ciebie- przytuliła swojego chłopaka
-Dobra, prosto z mostu. Czy Ty chodzisz z Mattem?- wypaliła Zuzka, na co ja, z moimi przyjaciółmi ze Stanów wybuchliśmy śmiechem.
-Chyba żartujesz- śmiałam się nadal, skąd ten pomysł?
-Rozmawiałaś z nim, jakbyście co najmniej byli parą- uśmiechnęła się
- Zuz, przecież miałam brać ślub, więc logiczne jest, że Matt nie może być moim chłopakiem- śmiałam się nadal
-A może to dla niego uciekłaś sprzed ołtarza- wypalił Zbyszek i wbił we mnie oskarżenie
-Nie Zbysiu, nie dla niego, ale dzięki niemu- spojrzałam znacząco na przyjaciół
-To ja już nic nie rozumiem- skwitował Piotrek
-Może to i lepiej- zaśmiała się Jenny
Impreza skończyła się parę minut po 3, a ja już nie miałam siły sprzątać, dlatego szybko rzuciłam się na łóżko i usnęłam. 




Po dłuższej przerwie jestem tutaj, ale jak już mówiłam chyba kiedyś, tutaj będą rzadziej się pojawiały, bo jak na razie głównym celem jest mój pierwszy blog i skończenie go ;)  także, też na niego zapraszam  http://serca-kolysanie.blogspot.com/ 
komentarze miło widziane :) pozdrawiam ciepło :) :*  

sobota, 20 lipca 2013

Piątka



Jest sobota, w końcu mogę wprowadzić się do siebie. Szczęśliwa jak nigdy, spakowałam walizki do samochodu i czekałam kiedy Piotrek i Zuza wrócą z pracy. Po godzinie 14 pojawiła się Zuza, a godzinę później wrócił Piotrek. Zjedliśmy wspólnie wcześniej przygotowany przeze mnie obiad. Koło godziny 17, wsiadłam do samochodu i ruszyłam do miejsca, do którego tak bardzo mnie już ciągnęło. Pożegnałam się z przyjaciółmi, podziękowałam im za gościnę i ruszyłam do siebie. Po 15 minutach zajechałam na swoje piękne osiedle. Wzięłam dwie walizki, weszłam do windy i tym sposobem znalazłam się pod swoimi drzwiami. Przekręcam zamek kluczem, kilka głębokich wdechów. Witaj w domu Noemi, powiedziałam do siebie i szczęśliwa weszłam do środka, już dawno nie byłam taka szczęśliwa. Czułam, że ten dom jest częścią mnie, bo dzięki Zuzie znalazłam projektantów i wspólnie z nimi mogłam zaprojektować swoje wnętrze jak ma wyglądać. Było identycznie jak w planie. Bajka, westchnęłam i rzuciłam się na kanapę. Chwilę poleżałam i zbiegłam na dół po kolejne walizki i torby zakupów do mojego nowego kącika.
Po godzinie 20 wszystko już znalazło się w środku. Jeszcze parę razy dokładnie obejrzałam swoje mieszkanie i zadowolona z siebie usiadłam na tarasie z butelką pysznego wina, które kupiłam po drodze.


Następnego dnia obudziłam się dopiero po godzinie 11, już dawno się tak nie wyspałam. Wzięłam długi prysznic, a potem poszłam po zakupy na śniadanie.
-Ej uważaj trochę jak chodzisz!- krzyknęłam na nieznajomego, który potrącił mnie wybiegając z klatki
-Sory, nie chciałem, ale śpieszę się- krzyknął pewnym siebie głosem i pobiegł.
Kurde, czy ja go skądś nie kojarzę? Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z lekkim zarostem. Nie, coś musiało mi się pomylić, zaprzeczyłam sobie i weszłam do windy. Na spokojnie zjadłam śniadanie, chwilę jeszcze zastanawiając się nad mężczyzną z klatki schodowej, po czym wzięłam się za rozpakowanie pozostałych rzeczy. No dobra chwila prawdy teraz, pora przezwyciężyć strach. Włączyłam laptopa, skype’a i …
-Córeczko! Kochanie! Gdzie jesteś? Co się z Tobą działo?!- połączyłam się z tatą a on od razu zasypał mnie pytaniami, wiem, że jestem mu winna wyjaśnień
-Tatusiu, przepraszam Cię za wszystko- od razu napłynęły mi łzy do oczu
-Skarbie nie masz za co mnie przepraszać, tylko martwiłem się o Ciebie, ale gdzie jesteś?
-Jestem tam gdzie zawsze chciałam być- powiedziałam z uśmiechem przez łzy
-Jesteś w Polsce?! – krzyknął stwierdzając, jak on mnie dobrze zna
-W Rzeszowie- uśmiechnęłam się- papi przepraszam, ale ja nie wrócę do Stanów, kupiłam mieszkanie, właśnie to co widzisz kawałek, nie chcę tam wracać, wybacz mi- znowu popłynęły łzy
-Przecież wiesz, że ja jestem w stanie wybaczyć Ci wszystko, nie gniewam się na Ciebie, dobrze o tym wiesz. Pragnę Twojego szczęścia, więc jeśli tego chcesz to ja to szanuję- uśmiechnął się czule- tylko nie wiem, jak ja wytrzymam bez mojej kochanej Emisi
-Tatku, musimy dać radę, przyjedź do mnie jak będziesz tylko mógł, wyślę Ci adres na maila i mój nowy numer telefonu, bo musiałam zmienić tutaj.
-Za tydzień mamy konferencję w Polsce, przyjadę do Ciebie obiecuje, wtedy porozmawiamy, dobrze?
-Tak się cieszę, że się nie gniewasz na mnie- uśmiechnęłam się- Wiesz tatku, że Cię kocham?
-Wiem i ja Ciebie też, najmocniej, wybacz mi ale muszę kończyć, bo zaraz mam zebranie w firmie, nowe inwestycje…
-Nie musisz mi się tłumaczyć, przecież ja rozumiem.- przerwałam mu- To do zobaczenia i pamiętaj kocham Cię- przesłałam mu buziaka
-Ja Ciebie też Emiś- pomachał mi

Nie wiedziałam, że tak łatwo pójdzie, ale przekonałam się, że naprawdę mam cudownego tatę. Tak bardzo za nim tęsknie. Brakuje mi też mojej Dżej i Paula, ale na szczęście oni niedługo tutaj przyjadą, na samą myśl uśmiechnęłam się.
Siadłam w salonie i stwierdziłam, że muszę przestawić kilka mebli, które jednak inaczej powinny stać i wzięłam się za to.
-Auć, kurwa mać!- ja to mam pecha, pomijając fakt, że przewróciłam szafkę na podłogę to jeszcze stłukłam sobie kolano. Usiadłam na łóżku i zaczęłam masować, kiedy rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Powoli wstałam, otworzyłam i pytająco spojrzałam na postać stojącą przede mną
-Stało się coś? Słyszałam jakieś krzyki i stuknięcie- powiedziała młoda dziewczyna
-Oprócz stłuczonego kolana to wszystko w porządku- uśmiechnęłam się do blondyny- przepraszam jeśli kogoś przestraszyłam, nie wiedziałam, że tak hałasuje
-Spokojnie, mieszkam po prostu pod Tobą i usłyszałam co nieco- uśmiechnęła się
-Zapraszam sąsiadkę do środka w takim razie- odsunęłam się i wpuściłam gościa
-Tak w ogóle Marlena jestem- uśmiechnęła się i podała mi dłoń
-Noemi- odwzajemniłam uścisk- kawy? Herbaty?
-Wiesz,  herbaty jeśli to nie problem, kawy pić nie mogę- uśmiechnęła się i pogłaskała po brzuchu. No tak, jestem taka zakręcona, że nie zauważyłam, że mam sąsiadkę w zaawansowanej ciąży.
-Przepraszam, nie zauważyłam- uśmiechnęłam się- chłopczyk, dziewczynka?- spytałam zaciekawiona
-Dziewczynka- odpowiedziała szczęśliwa dziewczyna no oko w moim wieku
Usiadłyśmy w kuchni i zaczęłyśmy rozmawiać, okazało się, że ma 23 lata. Naprawdę bardzo sympatyczna dziewczyna, czuję, że polubimy się. Za miesiąc ma termin porodu, czego już nie może się doczekać. Widać, że ciąża jej służyła.
-Wiesz co, z tymi meblami- wskazała na przewróconą szafkę- to ja Ci pomogę
-No chyba żartujesz, w Twoim wstanie- zaprzeczyłam
-Nie o to mi chodzi- zaczęła się śmiać- zadzwonię po narzeczonego, niedługo kończy pracę to przyjdzie i pomoże- uśmiechnęła się- jeśli pozwolisz to zadzwonię do niego.
„Kochanie, kiedy wrócisz?
….
Nie, nic się nie stało, wszystko w porządku.
Mam do Ciebie prośbę, jak wrócisz przyjdziesz pod 6?
Jejku, no po prostu przyjdź, sąsiadka potrzebuje pomocy- uśmiechnęła się do mnie
To fajnie, to za ile będziesz?
Dobrze, do zobaczenia. Kocham Cię”

-Za 20 minut powinien być- powiedziała kiedy skończyła połączenie
-Poczekasz u mnie?
-Jasne, jeśli to nie problem, sama w domu siedzę i nudzi mi się trochę- uśmiechnęła się
-No to tak jak mi
-Świetnie mieszkanie, sama mieszkasz?
-Niestety tak, dłuższa historia. Nie na pierwsze spotkanie- uśmiechnęłam się szczerze
-A imię? Niespotykane w Polsce- dopytywała
-No tak, każdy mi to mówi. Mama jest z USA i to dlatego- uśmiechnęłam się. Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi.
-To pewnie Twój narzeczony, otworzysz?
-Jasne- uśmiechnęła się do mnie, a po chwili usłyszałam męski głos w mieszkaniu
Nagle w kuchni ukazał mi się mężczyzna, który o mało co mnie nie zabił na schodach.
-Cześć, Noemi jestem, nowa sąsiadka- uśmiechnęłam się szczerze i wystawiłam rękę
-Zbyszek- odwzajemnił uścisk.- Noemi? Ciekawe imię.- mrugnął do mnie okiem
-Dzięki, ale uważaj następnym razem na schodach, bo mogliśmy się już nie poznać- zaśmiałam się
-A to Ty, sorry jeszcze raz, ale byłem już spóźniony- powiedział skruszony
-Skarbie, pomożesz Noemi przestawić szafkę- zwróciła się do chłopaka Marlena
-Jasne, nie ma problemu.
Po kilku minutach, wszystko stało już tak jak chciałam. Pożegnałam się z sąsiadami i włączyłam skype’a.
-Cześć Matt.- odezwałam się do przyjaciela
-Noemi?!-krzyknął- gdzie Ty się podziewałaś? Co się z Tobą działo?
-Przepraszam Cię, że wyjechałam tak bez słowa, ale inaczej nie mogłam- posmutniałam
-Martwiłem się, gdzie jesteś?
-W Polsce, wyjechałam do Polski i już tam zostaję- stwierdziłam
-To już się nie zobaczymy? –posmutniał
-Zobaczymy obiecuję Ci. Zapraszam Cię do siebie, kiedy tylko będziesz miał czas i wolne, obiecuję też, że odwiedzę Cię, ale nikt o tym wiedzieć wtedy nie może
-Przecież wiesz, że dotrzymuję słowa- uśmiechnął się- Nawet nie wiesz jak tęskniłem
-Matt ja też tęskniłam. Powiedz mi, że mnie rozumiesz? Że rozumiesz dlaczego to zrobiłam?
-Jasne, że rozumiem. Ile razy Ci powtarzałem, żebyś tego nie robiła, ale nie słuchałeś nikogo, jesteś dla mnie ważna, więc nigdy Cię skreślę po jakiejś decyzji
-Dziękuję Ci, za to że jesteś.
-Emi, muszę kończyć, odezwę się niedługo- uśmiechnął się- Podaj mi numer telefonu to zadzwonię.
Zakończyłam połączenie i zaczęłam szukać klubu fitness. 



Przedstawiam kolejny epizod :) 

zapraszam do komentowania, a także na mój drugi blog serca-kolysanie.blogspot.com 

pozdrawiam i ściskam sassy19 :) :* <3