wtorek, 2 lipca 2013

Jedynka


Wstałam wczesnym rankiem, pomimo tego, że przespałam tylko dwie godziny. Wciąż rozmyślałam nad tym jak będzie wyglądało moje życie, przecież mam dopiero 22 lata i wychodzę już za mąż. Boję się, że stracę coś, że stracę wolność, swoją młodość, przecież dopiero teraz rozpoczyna się prawdziwe życie. Czy go kocham? Na pewno go szanuję i jestem mu bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobił, ale czy jestem gotowa się poświęcić dla matki, aby go poślubić i spędzić z nim resztę życia? Może mama ma rację, że miłość przyjdzie po ślubie. Przyjęłam jego oświadczyny, przecież teraz nie mogę go tak zostawić. Nie w takim dniu. Ale czy on będzie ze mną szczęśliwy?
-Emi!- z zamysłu wyrwał mnie dobrze znajomy głos-Co jest?
-Dżej wystraszyłaś mnie!- krzyknęłam do przyjaciółki-Nic mi nie jest a co ma być?
-Jasne, mówię do Ciebie od dobrych 5 minut, a Ty nie reagujesz-zarzuciła mi- zresztą, mnie nie oszukasz, za dobrze Cię znam. Chodzi o ślub?
-Ech… Jenny, mam wątpliwości- przyjaciółka poszła i zamknęła drzwi do pokoju
-Wiedziałam! No normalnie wiedziałam- krzyknęła i wymachiwała rękami
-Dżen, nie pomagasz- posmutniałam- nie wiem co mam robić
-Moje zdanie znasz.- powiedziała niewzruszona.- Kochasz go?
-Przecież wiesz…
-Czyli nie kochasz- przerwała mi- tak jak myślałam, a Ty się ciągle się tego wypierasz nie wiem dlaczego. Chcesz spędzić resztę życia z człowiekiem, którego nie kochasz? Myślisz, że będziesz szczęśliwa? Że on będzie szczęśliwy?
-Nie wiem, nie wiem co mam robić. Czuję, że popełniam błąd, ale nie mogę przecież go tak wystawić, przyjęłam oświadczyny więc jestem zobowiązana
-No właśnie! Do dzisiejszego dnia nie wiem, dlaczego się zgodziłaś zostać jego żoną, nie okłamujmy się, obie dobrze wiemy, że nie byłaś z nim szczęśliwa, ile razy o tym rozmawiałaś z tatą, sama mi o tym mówiłaś. Nie chcę Cię namawiać, bo to jest Twoja decyzja ale moje zdanie znasz. A ja zaakceptuje Twoją decyzję jak chyba każdy. Musisz sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie czy kochasz go choć trochę?- ciągnęła dalej Jenny
-Nie kocham go, wiem że go nie kocham, uświadomiłam sobie to kiedy go zdradziłam.- po tych słowach skrzywiłam się, wiedząc że zrobiłam błąd mówiąc to
-Co?! Zdradziłaś go- podniosła głos przyjaciółka- Kiedy? Z kim?- rzucała pytaniami
-Nie ważne Jenny- próbowałam to skończyć
-Ważne, wiesz że Ci nie odpuszczę
-Echh… Obiecaj, że nikomu nie powiesz, nawet Paulowi, bo obiecaliśmy sobie z Mattem że nikomu o tym nie powiemy…
-Mattem? Jakim? Mów szybko, no!
-Jenny, pamiętasz jak byliśmy na imprezie w klubie z przyjaciółmi, miałaś wtedy urodziny, a ja poszłam bez Natha bo miał wyjazd…
-Pamiętam i…- dopytywała
-No i wtedy wiesz w jakim byłam stanie, Ty z Paulem poszliście wcześniej do domu a ja zostałam do końca, upiłam się nieźle…
-I…?
-No i Matt chciał mnie odwieźć taksówką do domu, ale nie chciałam tam wracać więc pojechaliśmy do niego, jemu też szumiało w głowie no i stało się- jej twarz wyrażała wielkie zdziwienie
-Em, nie chcesz mi chyba powiedzieć że…- dopytywała
-Tak Dżej, przespałam się z Mattem Andersonem- przerwałam jej i widziałam, że stoi jak wmurowana-  głupota wiem, bo się przyjaźnimy ale wtedy nie panowaliśmy nad sobą. Teraz między nami jest wszystko wyjaśnione i jest normalnie, tak mi się wydaje, ale to uświadomiło mnie całkowicie w tym, że nie kocham Natha.
-Nie wiem co powiedzieć, naprawdę. Cholernie mnie zaskoczyłaś. Ale czekaj, Em, nie możesz poślubić Nathaniela, rozumiesz? Będziesz się tylko męczyć!- krzyknęła
-Jenny, muszę. Mama będzie załamana, nie chcę jej zawieść, przecież ona tak cieszy się z tego ślubu. Przecież to ona nakłaniała mnie, żebym poślubiła Natha. Co ja jej powiem, ona tego nie zrozumie, dobrze o tym wiesz- posmutniałam
-Słuchaj skarbie, mamy jeszcze ponad godzinę czasu do ślubu, zastanów się poważnie nad tym wszystkim, wiesz, że co zrobisz, będę z Tobą zawsze, ja i Paul. A właśnie, za tydzień wyjeżdżamy do Rzeszowa znowu na jakiś miesiąc, bo już jest końcówka sezonu, jak coś możesz jechać z nami- uśmiechnęła się i przytuliła do mnie- a teraz zostawiam Cię samą, ja jadę się ubrać i czekam w kościele na Twoją decyzję.
-Dziękuję Ci, kocham Cię wiesz-odwzajemniłam uścisk przyjaciółki- a właśnie- puściłam ją i podeszłam do szafki wyciągając 4 listy- jak nie pojawię się w kościele daj to rodzicom i Nathanielowi, czwarta jest dla Ciebie, proszę- wręczyłam koperty przyjaciółce- a jeśli przyjdę, spal je i zapomnij o nich- uśmiechnęłam się, a z oka mimowolnie wyszła mi łza
-Nie płacz, będzie dobrze. Zrobię o co prosisz, otrzyj łzy i do zobaczenia- uścisnęła mnie i wyszła.
Znowu zostałam z tym wszystkim sama. Ubierałam się w suknię a w między czasie przyszedł jeszcze do mnie tata spytać czy wszystko w porządku i mama z babcią zaglądały czy niczego mi nie potrzeba. Dbały o każdy szczegół. Wszyscy pojechali już do kościoła, zostałam tylko z tatą. A kiedy babcia przyszła mnie ucałować przed ślubem, powiedziała mi pewne słowa, które mi utkwiły w pamięci „Skarbie, pamiętaj nigdy w życiu nie rób czegoś wbrew sobie i swojemu szczęściu, to jest Twoje życie i musisz przeżyć je po swojemu”. Nie wiedziałam w jakim celu babcia mi te słowa powiedziała, ale znowu dały dużo do myślenia.
-Gotowa do najważniejszego kroku w życiu?- zapytał tata wchodząc do pokoju
-Jeszcze chwilkę- odpowiedziałam przeglądając stare zdjęcia z Polski, kiedy żył Mateusz- tato, powiedz mi dlaczego nie ma go z nami?- spytałam wycierając łzę
-Nie wiem córeczko, tak musiało widocznie być- przytulił mnie- coś się stało Emiś?
-Nie tatusiu- sztucznie się uśmiechnęłam
-Przecież widzę, zawsze oglądasz te zdjęcia kiedy masz jakiś problem, jakbyś czekała na pomoc od Mateusza- złapał moją dłoń, nie wiedziałam, że aż tak dobrze mnie zna
-Masz rację, ale po prostu strasznie tęsknię za nim, dzisiaj powinien być tutaj ze mną, razem z Zuzą, a tak muszę być bez ważnych osób w moim życiu, bo Zuzy też nie ma- znowu popłynęła kolejna łza
-Nie płacz, w tym dniu powinnaś być szczęśliwa- otarł mi łzy- powiedz mi szczerze, nie kochasz go i masz wątpliwości?- popatrzyłam się nerwowo na tata, skąd on to wie?
-Tak tato, znowu masz rację- zawsze byłam wobec niego szczera i nie chciałam go okłamywać
-To co, nie jedziemy do kościoła, zostajemy w domu?
-Nie, nie mogę tak- wstałam z łóżka- już jedziemy- podeszłam do lustra i poprawiłam makijaż-jestem gotowa
-Na pewno? Córeczko, ja chcę Twojego szczęścia- przytulił mnie
-Tak tato, na pewno, nie mogę zawieść tylu osób którzy na mnie liczą- uśmiechnęłam się. Zeszliśmy na dół i znaleźliśmy się w udekorowanym samochodzie. Po kilkunastu minutach spóźnienia byliśmy w kościele

Czy Noemi będzie w stanie powiedzieć tak, i wyjść za człowieka, który jest dla niej tylko przyjacielem? A może jest gotowa i posłucha się przyjaciółki? Co wygra, rozum czy serce?

1 komentarz:

  1. Myślę, że jednak serce będzie górą. Liczę na to! Ciekawie się zaczyna, informuj mnie proszę na GG (47854546) lub na blogu w zakładce 'SPAM' (:

    Zapraszam na siódemkę na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
    Dziękuję za Twoją obecność, całuję ♥

    OdpowiedzUsuń