Wstałam wczesnym rankiem, pomimo tego,
że przespałam tylko dwie godziny. Wciąż rozmyślałam nad tym jak będzie
wyglądało moje życie, przecież mam dopiero 22 lata i wychodzę już za mąż. Boję
się, że stracę coś, że stracę wolność, swoją młodość, przecież dopiero teraz
rozpoczyna się prawdziwe życie. Czy go kocham? Na pewno go szanuję i jestem mu
bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobił, ale czy jestem gotowa się poświęcić
dla matki, aby go poślubić i spędzić z nim resztę życia? Może mama ma rację, że
miłość przyjdzie po ślubie. Przyjęłam jego oświadczyny, przecież teraz nie mogę
go tak zostawić. Nie w takim dniu. Ale czy on będzie ze mną szczęśliwy?
-Emi!- z zamysłu wyrwał mnie dobrze
znajomy głos-Co jest?
-Dżej wystraszyłaś mnie!- krzyknęłam do
przyjaciółki-Nic mi nie jest a co ma być?
-Jasne, mówię do Ciebie od dobrych 5 minut,
a Ty nie reagujesz-zarzuciła mi- zresztą, mnie nie oszukasz, za dobrze Cię
znam. Chodzi o ślub?
-Ech… Jenny, mam wątpliwości-
przyjaciółka poszła i zamknęła drzwi do pokoju
-Wiedziałam! No normalnie wiedziałam-
krzyknęła i wymachiwała rękami
-Dżen, nie pomagasz- posmutniałam- nie
wiem co mam robić
-Moje zdanie znasz.- powiedziała
niewzruszona.- Kochasz go?
-Przecież wiesz…
-Czyli nie kochasz- przerwała mi- tak
jak myślałam, a Ty się ciągle się tego wypierasz nie wiem dlaczego. Chcesz
spędzić resztę życia z człowiekiem, którego nie kochasz? Myślisz, że będziesz
szczęśliwa? Że on będzie szczęśliwy?
-Nie wiem, nie wiem co mam robić.
Czuję, że popełniam błąd, ale nie mogę przecież go tak wystawić, przyjęłam
oświadczyny więc jestem zobowiązana
-No właśnie! Do dzisiejszego dnia nie
wiem, dlaczego się zgodziłaś zostać jego żoną, nie okłamujmy się, obie dobrze
wiemy, że nie byłaś z nim szczęśliwa, ile razy o tym rozmawiałaś z tatą, sama
mi o tym mówiłaś. Nie chcę Cię namawiać, bo to jest Twoja decyzja ale moje
zdanie znasz. A ja zaakceptuje Twoją decyzję jak chyba każdy. Musisz sobie
szczerze odpowiedzieć na pytanie czy kochasz go choć trochę?- ciągnęła dalej
Jenny
-Nie kocham go, wiem że go nie kocham,
uświadomiłam sobie to kiedy go zdradziłam.- po tych słowach skrzywiłam się,
wiedząc że zrobiłam błąd mówiąc to
-Co?! Zdradziłaś go- podniosła głos
przyjaciółka- Kiedy? Z kim?- rzucała pytaniami
-Nie ważne Jenny- próbowałam to
skończyć
-Ważne, wiesz że Ci nie odpuszczę
-Echh… Obiecaj, że nikomu nie powiesz,
nawet Paulowi, bo obiecaliśmy sobie z Mattem że nikomu o tym nie powiemy…
-Mattem? Jakim? Mów szybko, no!
-Jenny, pamiętasz jak byliśmy na
imprezie w klubie z przyjaciółmi, miałaś wtedy urodziny, a ja poszłam bez Natha
bo miał wyjazd…
-Pamiętam i…- dopytywała
-No i wtedy wiesz w jakim byłam stanie,
Ty z Paulem poszliście wcześniej do domu a ja zostałam do końca, upiłam się
nieźle…
-I…?
-No i Matt chciał mnie odwieźć taksówką
do domu, ale nie chciałam tam wracać więc pojechaliśmy do niego, jemu też
szumiało w głowie no i stało się- jej twarz wyrażała wielkie zdziwienie
-Em, nie chcesz mi chyba powiedzieć
że…- dopytywała
-Tak Dżej, przespałam się z Mattem
Andersonem- przerwałam jej i widziałam, że stoi jak wmurowana- głupota wiem, bo się przyjaźnimy ale wtedy
nie panowaliśmy nad sobą. Teraz między nami jest wszystko wyjaśnione i jest
normalnie, tak mi się wydaje, ale to uświadomiło mnie całkowicie w tym, że nie kocham Natha.
-Nie wiem co powiedzieć, naprawdę.
Cholernie mnie zaskoczyłaś. Ale czekaj, Em, nie możesz poślubić Nathaniela,
rozumiesz? Będziesz się tylko męczyć!- krzyknęła
-Jenny, muszę. Mama będzie załamana,
nie chcę jej zawieść, przecież ona tak cieszy się z tego ślubu. Przecież to ona
nakłaniała mnie, żebym poślubiła Natha. Co ja jej powiem, ona tego nie
zrozumie, dobrze o tym wiesz- posmutniałam
-Słuchaj skarbie, mamy jeszcze ponad
godzinę czasu do ślubu, zastanów się poważnie nad tym wszystkim, wiesz, że co zrobisz,
będę z Tobą zawsze, ja i Paul. A właśnie, za tydzień wyjeżdżamy do Rzeszowa
znowu na jakiś miesiąc, bo już jest końcówka sezonu, jak coś możesz jechać z
nami- uśmiechnęła się i przytuliła do mnie- a teraz zostawiam Cię samą, ja jadę
się ubrać i czekam w kościele na Twoją decyzję.
-Dziękuję Ci, kocham Cię
wiesz-odwzajemniłam uścisk przyjaciółki- a właśnie- puściłam ją i podeszłam do
szafki wyciągając 4 listy- jak nie pojawię się w kościele daj to rodzicom i
Nathanielowi, czwarta jest dla Ciebie, proszę- wręczyłam koperty przyjaciółce-
a jeśli przyjdę, spal je i zapomnij o nich- uśmiechnęłam się, a z oka mimowolnie
wyszła mi łza
-Nie płacz, będzie dobrze. Zrobię o co
prosisz, otrzyj łzy i do zobaczenia- uścisnęła mnie i wyszła.
Znowu zostałam z tym wszystkim sama.
Ubierałam się w suknię a w między czasie przyszedł jeszcze do mnie tata spytać
czy wszystko w porządku i mama z babcią zaglądały czy niczego mi nie potrzeba.
Dbały o każdy szczegół. Wszyscy pojechali już do kościoła, zostałam tylko z
tatą. A kiedy babcia przyszła mnie ucałować przed ślubem, powiedziała mi pewne
słowa, które mi utkwiły w pamięci „Skarbie, pamiętaj nigdy w życiu nie rób
czegoś wbrew sobie i swojemu szczęściu, to jest Twoje życie i musisz przeżyć je
po swojemu”. Nie wiedziałam w jakim celu babcia mi te słowa powiedziała, ale
znowu dały dużo do myślenia.
-Gotowa do najważniejszego kroku w
życiu?- zapytał tata wchodząc do pokoju
-Jeszcze chwilkę- odpowiedziałam
przeglądając stare zdjęcia z Polski, kiedy żył Mateusz- tato, powiedz mi
dlaczego nie ma go z nami?- spytałam wycierając łzę
-Nie wiem córeczko, tak musiało
widocznie być- przytulił mnie- coś się stało Emiś?
-Nie tatusiu- sztucznie się
uśmiechnęłam
-Przecież widzę, zawsze oglądasz te
zdjęcia kiedy masz jakiś problem, jakbyś czekała na pomoc od Mateusza- złapał
moją dłoń, nie wiedziałam, że aż tak dobrze mnie zna
-Masz rację, ale po prostu strasznie
tęsknię za nim, dzisiaj powinien być tutaj ze mną, razem z Zuzą, a tak muszę
być bez ważnych osób w moim życiu, bo Zuzy też nie ma- znowu popłynęła kolejna
łza
-Nie płacz, w tym dniu powinnaś być
szczęśliwa- otarł mi łzy- powiedz mi szczerze, nie kochasz go i masz
wątpliwości?- popatrzyłam się nerwowo na tata, skąd on to wie?
-Tak tato, znowu masz rację- zawsze
byłam wobec niego szczera i nie chciałam go okłamywać
-To co, nie jedziemy do kościoła,
zostajemy w domu?
-Nie, nie mogę tak- wstałam z łóżka-
już jedziemy- podeszłam do lustra i poprawiłam makijaż-jestem gotowa
-Na pewno? Córeczko, ja chcę Twojego
szczęścia- przytulił mnie
-Tak tato, na pewno, nie mogę zawieść
tylu osób którzy na mnie liczą- uśmiechnęłam się. Zeszliśmy na dół i
znaleźliśmy się w udekorowanym samochodzie. Po kilkunastu minutach spóźnienia
byliśmy w kościele
Czy Noemi będzie w stanie powiedzieć
tak, i wyjść za człowieka, który jest dla niej tylko przyjacielem? A może jest
gotowa i posłucha się przyjaciółki? Co wygra, rozum czy serce?
Myślę, że jednak serce będzie górą. Liczę na to! Ciekawie się zaczyna, informuj mnie proszę na GG (47854546) lub na blogu w zakładce 'SPAM' (:
OdpowiedzUsuńZapraszam na siódemkę na przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Dziękuję za Twoją obecność, całuję ♥