Następnego dnia znowu wstałam późno, bo koło godziny 10, a jak na mnie to naprawdę późno, ale wszystko spowodowane jest tym, że mam cudowną sypialnie,
która jak dla mnie jest najlepszym miejscem w moim domu i mogłabym tam leżeć godzinami. Po porannym rytuale w łazience, zrobiłam śniadanie i postanowiłam uczesać włosy w niedbałego warkocza, lekko pomalowałam oczy, założyłam koszulkę
bo pogoda za oknem była świetna, jedne z moich ulubionych jeansów, wygodne buty
i byłam prawie gotowa do wyjścia. Na koniec założyłam bejsbolówkę
na
głowę, torbę na ramię i z uśmiechem na ustach wyszłam z mojego cudownego
mieszkania. Uwielbiam przebierać w ubraniach, a bejsbolówki były moim ulubionym
nakryciem głowy.
Ruszyłam
na miasto w poszukiwaniu mojego celu.
-Witam
Panią w naszym fitness klubie, w czym mogę pomóc?- wyrecytowała swoją regułkę
uśmiechnięta Pani
-Dzień
dobry- uśmiechnęłam się- chciałabym się zapisać na fitness
-Rozumiem,
a do kogo Pani by chciała?
-A
jaki mam wybór?
-Pani
Małgorzata Tolak, Pani Beata Krystek albo Pan Miłosz Michalski- uśmiechnęła się
-Wie
Pani co, nie mam pojęcia, a kogo Pani poleca?- dopytwałam
-Oj
przepraszam, chyba nie ma Pani wyboru, u Pana Miłosza jest ostatnie miejsce na
liście
-No
dobrze, niech będzie zgadzam się- uśmiechnęłam się szczerze- od kiedy
zaczynamy?
-Od
następnego tygodnia, Pan Miłosz sobie życzył, żeby się stawić w poniedziałek o
godzinie 17, jeszcze proszę o Pani dane
-Ok,
będę. Noemi Kulczycka.
Zostawiłam
jeszcze adres i numer telefonu, ponieważ były potrzebne do wypełnienia jakiegoś
formularza i karty członka klubu, ładnie podziękowałam i wyszłam na świeże
powietrze.
Kolejne
dni mijały bardzo szybko. Codziennie widziałam się z Marleną, kiedy Zbyszek
wychodził do pracy, wtedy bardzo dużo rozmawiałyśmy. Szczerze mówiąc bardzo ją
polubiłam i zaczęłyśmy się zaprzyjaźniać. Któregoś dnia powiedziałam jej o tym
wszystkich co się wydarzyło, mimo tego, że znamy się krótko ufam jej. Jest ona
raczej ostatnią osobą z tego grona, która dowiedziała się o mojej przeszłości.
W
końcu spotkałam się z moją Jenny i Paulem, zaszczycili mnie obecnością w moim
mieszkaniu. Nareszcie miałam najbliższe osoby przy sobie. No może nie
wszystkie, bo brakowało mi Matta i mojego taty, ale niestety nie można mieć
wszystkiego.
Spotykałam
się też z Zuzą, w końcu musiałyśmy nadrobić ten stracony czas, kiedy byłyśmy od
siebie daleko. Codziennie też z rana biegałam, bo odkąd tutaj jestem strasznie
zaniedbałam mój sportowy tryb życia. Chciałam się też zapisać na tenisa, ale
powiedzieli mi tam, że mają pary i muszę sobie znaleźć kogoś z kim będę
przychodzić.
I
tak minęło mi kilka dni. A dzisiaj jest już sobota, czyli minął tydzień od
kiedy zamieszkałam tutaj. Jak zwykle z samego rana nałożyłam dresy, na nogi
jedne z wygodniejszych sportowych butów i przemierzałam uliczki. Małe
rozciąganie na ławce przed klatką schodową i już spokojnie mogę wejść po
schodach na swoje piętro, bo po co jeździć windą, jak chodzenie zdrowsze. Tak,
może jestem dziwna, ale lubię prowadzić zdrowy tryb życia. Fast Foody? Owszem
jadam, ale nie często. Cola? Nie dziękuję, najwyżej zwykłą wodę niegazowaną
albo jakiś sok. Kiedy wchodzę do mieszkania, biorę prysznic, długi, nie śpieszę
się, bo nie ma takiej potrzeby, potem wychodzę w ręczniku nie do końca
osuszona, a z włosów po plecach spływają jeszcze krople wody. Otwieram paczkę
otrębów owsianych, wsypuję do miski, dodaję do tego owoce i dolewam jogurtu
owocowego. Zawsze rano moje śniadanie zawiera owoce lub warzywa. Tak się przyzwyczaiłam. Włączam radio i zajadam się moim śniadaniem
cicho podśpiewując. Po skonsumowaniu, w końcu naszła pora za szykowanie przekąsek
na dzisiejszy wieczór, bo już za parę godzin zacznie się parapetówka. Kiedy
zaczęłam się za robienie sałatki wielowarzywnej usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O
cześć Lena- ucałowałam policzek przyjaciółki, tak, mało się znamy, ale mogę
spokojnie tak ją nazwać- co tam?
-Jak
to co? Zbyszek w pracy, a pomoc Ci się przyda- wyszczerzyła się
-Jesteś
kochana- przytuliłam ją- masz cudowną mamusię słoneczko- schyliłam się i
powiedziałam do brzuszka Leny po czym pogłaskałam, a blondyna się zaśmiała.
-Już
się tak nie podlizuj i tak Ci pomogę- wytknęła mi język i zaczęłyśmy się śmiać.
Po
chwili wzięłyśmy się za szykowanie koreczków, sałatek, upiekłyśmy skrzydełka, a
na koniec pokroiłyśmy wędlinę. Dużo tego nie trzeba, bo grono gości jest małe.
Marlena ze Zbyszkiem, Zuza z Piotrkiem, Paul z Jenny, więcej osób nie znam.
Swoją drogą mam nadzieję, że moim znajomi się polubią.
-Pomóc
Ci ustawić stół?- zapytała Lena
-Wiesz
co, zostały dwie godziny czasu- spojrzałam na zegarek w kuchni- a Ty i tak
wystarczająco mi pomogłaś, Zbyszek mnie zabiję, że tak Cię wykorzystuję, wiesz
jak on pilnuje żebyś się nie przemęczała, nawet mi kazał się Tobą opiekować-
zaśmiałyśmy się, przypominając sobie zachowanie Zbyszka- idź się zbierać, ja
już sobie poradzę.- uśmiechnęłam się -ciepły wieczór ma być dzisiaj, to co Ty
na to, że ustawię wszystko na tarasie?
-No
dobra, to jak chcesz, a z tarasem świetny pomysł- uśmiechnęła się – To do
zobaczenia
-Dziękuję
Ci, bo sama bym się nie wyrobiła, to do zobaczenia za dwie godziny- uściskałam
ją po raz kolejny i wyszła.
Od
razu wzięłam się za ustawianie stołu na tarasie, cieszę się, że mam tam
dużo miejsca. Kiedy wszystko było przyszykowane nadszedł czas na ubranie się. Założyłam
wcześniej przyszykowany strój i czekałam na gości. Przed 19 pojawiła się
Zuza z Piotrkiem, którzy usiedli na tarasie, zaraz po nich wszedł Paul z Jenny,
którzy przyszli do kuchni, a kilka minut po 19 pojawił się Zbyszek z Marleną.
Od Zuzy dostałam zegar ścienny, Marlen ze Zbyszkiem kupili mi kieliszki
na wino, natomiast Paul z Jenny antyramę ze zdjęciami z USA.
-Zibi?
Paul? Co wy tutaj robicie? –krzyknął zdziwiony Piotr oczywiście po angielsku,
kiedy zaczęli wchodzić na taras
-To
wy się znacie?- powiedzieli razem Paul i Zbyszek
-Właśnie,
znacie się?- wtrąciłam się
Była
kupa śmiechu kiedy okazało się, że oni grają w jednym klubie i są siatkarzami,
bo wiedziałam, że Paul jest siatkarzem a nigdy nie pytałam o pracę Zbyszka i
Piotrka. Oczywiście wyśmiali mnie, że się nie domyśliłam, ale ile razy
powtarzałam Zbyszkowi i Piotrkowi, że ich kojarzę to ani słowem nie powiedzieli
mi, że są siatkarzami, a co więcej, że grają w reprezentacji Polski. Dziewczyny
oczywiście też się znały, w końcu ich mężczyźni grają w jednych klubach. Jak
dla mnie impreza świetna. Nikt się przy sobie nie krępował, rozmawialiśmy na
różne tematy i śmialiśmy się ze wszystkiego, opowiadając różne kawały i
śmieszne sytuacje, to z klubu, to z reprezentacji, to z życia. Nagle rozdzwonił
się mój telefon więc postanowiłam odebrać.
-O
cześć Matt- krzyknęłam szczęśliwa do słuchawki, w drugim moim ojczystym języku.
Tak, byłam lekko wstawiona co nie uszło uwadze mojemu przyjacielowi.
-Cześć
Emi, przeszkadzam.- stwierdził
-Nie
skąd, po prostu robię parapetówkę, ale z Tobą zawsze porozmawiam, szkoda, że
Cię tutaj nie ma, bo tęsknię.- szczerzyłam się do słuchawki jak głupia, ale tak
działał na mnie alkohol i Matt
-Piłaś-
stwierdził po czym zaczął się śmiać, a ja razem z nim
-Tak
tylko troszeczkę- zaczęłam pokazywać palcami ile, ale przypomniało mi się, że
przecież on mnie nie widzi, przyjaciele wybuchli śmiechem a ja razem z nimi.
-Co
tam tak wesoło?- dopytywał- dużo Was tam jest? Jest Paul i Jenny?
-Jest
kilka najbliższych osób, no i oczywiście oni też są- wyszczerzyłam się do
przyjaciół
-Matt
dzwoni?- zapytał Paul, a ja kiwnęłam mu twierdząco głową, wszyscy popatrzyli na
mnie zdziwieni oprócz Dżej.
Porozmawiałam
z nim jakieś 20 minut, żartując i mówiąc jak to za nim tęsknię, po czym
zakończyłam rozmowę. Od razu zaczęły się pytania ze strony Zuzki i Marlen
-Czy
dobrze zrozumiałam? Ty rozmawiałaś z Andersonem- zapiszczała wypita,
podekscytowana Zuzka
-Tak
Zuziu- uśmiechnęłam się
-I
Ty to mówisz tak spokojnie?- wykrzyczała Marlen
-A
jak mam mówić?- zaśmiałam się
-To
Ty nie wiesz, że u nas w Polsce chyba wszystkie dziewczyny za nim szaleją-
zaśmiała się Marlen
-Ty
też?- spojrzał na nią złowrogo Zbyś
-Nie
kochanie, ja mam Ciebie- przytuliła swojego chłopaka
-Dobra,
prosto z mostu. Czy Ty chodzisz z Mattem?- wypaliła Zuzka, na co ja, z moimi
przyjaciółmi ze Stanów wybuchliśmy śmiechem.
-Chyba
żartujesz- śmiałam się nadal, skąd ten pomysł?
-Rozmawiałaś
z nim, jakbyście co najmniej byli parą- uśmiechnęła się
-
Zuz, przecież miałam brać ślub, więc logiczne jest, że Matt nie może być moim
chłopakiem- śmiałam się nadal
-A
może to dla niego uciekłaś sprzed ołtarza- wypalił Zbyszek i wbił we mnie
oskarżenie
-Nie
Zbysiu, nie dla niego, ale dzięki niemu- spojrzałam znacząco na przyjaciół
-To
ja już nic nie rozumiem- skwitował Piotrek
-Może
to i lepiej- zaśmiała się Jenny
Impreza
skończyła się parę minut po 3, a ja już nie miałam siły sprzątać, dlatego
szybko rzuciłam się na łóżko i usnęłam.
Po dłuższej przerwie jestem tutaj, ale jak już mówiłam chyba kiedyś, tutaj będą rzadziej się pojawiały, bo jak na razie głównym celem jest mój pierwszy blog i skończenie go ;) także, też na niego zapraszam http://serca-kolysanie.blogspot.com/
komentarze miło widziane :) pozdrawiam ciepło :) :*